Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2019

Mrozu "Aura" - rezonują fale

Mrozu ostatnio wybitnie nadaje w moim paśmie , dlatego też trzeba było odczekać jakiś czas po premierze, żeby szczątki obiektywności mogły przebić się z powrotem przez twardą warstwę początkowej podniety. Po na prawdę nietuzinkowym i zaskakującym poprzednim albumie muszę przyznać, że oczekiwania miałem ogromne. Zostały one dodatkowo podsycone po premierze pierwszego singla oraz kilku kolejnych piosenek. Ogólny opis głosi, że Aura kontynuuje myśl, dzięki której narodził się Zew, wynosząc ją na jeszcze wyższy poziom energetyczny . Po pierwszym odsłuchu ciężko się z tym nie zgodzić. Szczególnie piosenki takie jak Zapnij pas , System czy tytułowa Aura mogą posłużyć tutaj za argument. Dla mnie ta płyta wydaję się wyrazistsza niż jej poprzedniczka, zarówno muzycznie jak i w warstwie lirycznej. Mrozu zanurzył się jeszcze głębiej w czysty blues i rock'n'roll, sporadycznie już tylko odskakując w stronę reggae razem z Pablo E. czy eksplorując rapowe bity w piosence 3:33 . Utwór Lek

Teraz Polska (muzyka)

Muszę przyznać, że ostatnio czerpię niesamowitą radość ze słuchania polskiej muzyki. Począwszy od absolutnych klasyków, takich jak Marek Grechuta, Grzegorz Turnau, Hey, Wilki, poprzez dojrzałych artystów, takich jak Grubson i bracia Waglewscy, oraz takich, którzy mają teraz swój czas , czyli m.in. Dawid Podsiadło, Krzysiek Zalewski, Organek czy chociażby Mrozu. Jest jeszcze genialny Kortez, Skubas, Fismoll, czy chociażby duet Bass Astral x Igo. Drużyna żeńska również ma mocny skład, warto wspomnieć chociażby o Darii Zawiałow, Natalii Nykiel, siostrach Przybysz, Brodce, Meli Koteluk czy Justynie Święs z duetu The Dumplings. Nawet mały romansik z polskim reggae mi się kiedyś zdarzył. Po latach fascynowania się właściwie tylko muzyką zagraniczną (głównie brytyjską) muszę przyznać, że jest to niesamowicie odświeżające doświadczenie. Dlaczego to tak jest, że bardziej zachwycamy się zachodnią muzyką? Wolimy jeździć na wakacje do Chorwacji albo latać na Dominikanę, a we własnym kraju

Powrót rock&roll'a

Czy to ptak? Czy to samolot? Czy to Robert Plant? Nie. To Greta Van Fleet. I nie, nie jest to kolejna Janis Joplin. To czterech chłopaków z amerykańskiej prowincji z czego trzech jest braćmi. Co ich wyróżnia? No więc wyróżnia to chyba złe słowo w tym przypadku, bo należałoby napisać, że wyróżnia ich podobieństwo, a to wygląda na oksymoron. Ale figury retoryczne to jedno, a życie drugie. Dar i przekleństwo Omawiany zespół, jak już wspomniałem, nazywa się Greta Van Fleet i nie jest, jakby się mogło z początku wydawać, jakimś cover band'em. Cover bandy nie dostają raczej Grammy za najlepszy rockowy album. Ale grupa dzieciaków z amerykańskiej wioski już tak. A podobieństwo, które ich wyróżnia, to głos wokalisty, który w pierwszym momencie można pomylić z głosem nie byle kogo, tylko samego Roberta Planta. Piszę można , ponieważ jak zwykle istnieje wielu ekspertów twierdzących, że podobieństwa nijak nie ma. Wylewają oni swoje politowania godne opinie w komentarzach na jutubie i w