Mrozu "Aura" - rezonują fale

Mrozu ostatnio wybitnie nadaje w moim paśmie, dlatego też trzeba było odczekać jakiś czas po premierze, żeby szczątki obiektywności mogły przebić się z powrotem przez twardą warstwę początkowej podniety. Po na prawdę nietuzinkowym i zaskakującym poprzednim albumie muszę przyznać, że oczekiwania miałem ogromne. Zostały one dodatkowo podsycone po premierze pierwszego singla oraz kilku kolejnych piosenek.

Ogólny opis głosi, że Aura kontynuuje myśl, dzięki której narodził się Zew, wynosząc ją na jeszcze wyższy poziom energetyczny. Po pierwszym odsłuchu ciężko się z tym nie zgodzić. Szczególnie piosenki takie jak Zapnij pas, System czy tytułowa Aura mogą posłużyć tutaj za argument. Dla mnie ta płyta wydaję się wyrazistsza niż jej poprzedniczka, zarówno muzycznie jak i w warstwie lirycznej. Mrozu zanurzył się jeszcze głębiej w czysty blues i rock'n'roll, sporadycznie już tylko odskakując w stronę reggae razem z Pablo E. czy eksplorując rapowe bity w piosence 3:33. Utwór Lek skonstruowany jest podobnie do genialnej przeróbki Gdyby miało nie być jutra, która jakiś czas temu pojawiła się na składance Albo inaczej 2. Nagłe zmiany tempa połączone z odpowiednio umiejscowionymi pauzami na zmianę budują napięcie i uderzają ze zdwojoną mocą. Intensywnym doznaniem jest także System, który jednakże niepokojąco przypomina mi utwór Rock and Roll z legendarnego albumu Led Zeppelin IV, ocierając się o wielopłaszczyznową inspirację, zwaną przez laików plagiatem. Na zakończenie płyty dostajemy w końcu balladę z prawdziwego zdarzenia, subtelną, wzruszającą i wyciszającą po tej szybkiej i trochę zwariowanej podróży. Piosenka o dość enigmatycznym tytule D. wydaje się brzmieć dziwnie znajomo, charakterystyczne gitarowe brzmienie oraz efekt pogłosu przenosi nas na końcówkę koncertu którejś z gwiazd rocka lat 80'tych.

Mrozu po raz kolejny powala wokalnie. Większość kompozycji jest jak gdyby skrojona po to, aby eksponować największe atuty jego głosu. Teksty, do których dołożyli cegiełkę inni zaangażowani w projekt ludzie, wydają się być dobrze dopasowane do ogólnej całości. Nie są może zbyt głębokie, ale dzięki temu są w stanie łatwiej trafić do większości odbiorców. Nie chce przez to powiedzieć, że są banalne, po prostu dobrze dopełniają odbiór praktycznie każdego utworu, poprzez zgrabne snucie opowieści (3:33), małe flirty i dwuznaczności (Chcę do Ciebie wrócić, Aura), gangsterskie klimaty (Pablo E., Napad) czy szalone i nieodpowiedzialne akcje (Zapnij pas, System). Również tekst do wspomnianej już ballady D. podkreśla odróżniający ją od reszty płyty klimat tęsknoty i nadziei.

Wydanie fizyczne prezentuje się dość bogato. Z zewnętrznego, solidnie wykonanego, półotwartego opakowania wysuwa się mniejszy digipack z płytą oraz znajdująca się poza nim książeczka, wykonana z wysokiej jakości, grubego papieru, w której znajdują się właściwie tylko teksty. Estetycznie spójny i prosty projekt w pastelowej kolorystyce z wyrazistym i zwracającym uwagę artwork'iem na okładce. Brak tu jakichkolwiek wymyślnych i na siłę oryginalnych zdjęć. Sam digipack od wewnątrz ozdobiony jest panoramiczną grafiką w tym samym stylu co okładka. Jedyny problem jaki dostrzegam to łatwa możliwość pobrudzenia spowodowana fakturą zastosowanej tektury. Jest jeszcze pewien mały bonusik w środku, ale po pierwsze jest on bardzo mały, a po drugie chyba nie łapie po co on tam w ogóle jest. Ale od przybytku głowa nie boli. Poza tym na plus brak wersji deluxe, super-deluxe i uber-deluxe, czyli moralnie wątpliwych praktyk.

Podsumowując nie zdziwię się, jeśli w tym roku w orkiestrze Męskiego Grania zagości Mrozu. Z jednej strony bardzo bym chciał, ale jeśli się to spełni, to przeraża mnie kolejna katorga podczas kupowania biletów, porównywalna z zabijaniem się o karpia w Lidlu. Aura nie zawiodła chyba ani jednego mojego oczekiwania, dokładając do tego jeszcze kilka rzeczy, o które nie śmiałem prosić. Trzeba pamiętać, że na ten finalny efekt złożyło się wielu ludzi i rzeczywiście widać tu wyraźnie sporo inspiracji i mnogość ciekawych brzmień. Wydaje się, że Mrozu znalazł ten idealnie prosty i skuteczny schemat, który może go przenieść do wyższej szufladki w branżowej komodzie.

Marcin





PS: Hejtuję MyMusicShop, dzięki którym swój preorder dostałem dopiero kilka dni po premierze. W ogóle co za porażka, żeby kusić płytą z autografem, która potem i tak ląduje na półce w Empiku. Ktoś tu uprawia radosny marketing.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ralph Kamiński "Młodość" - kosmiczne melodie

Jamiroquai - Tauron Arena Kraków - relacja

Teraz Polska (muzyka)