Ralph Kamiński "Młodość" - kosmiczne melodie

Klasyfikować rodzaje muzyki można na wiele sposobów. W powszechnej świadomości funkcjonuje szereg etykietek takich jak rock, pop, muzyka klasyczna itp. Jeśli jakiś twór nie daje się szczelnie opakować w mniej lub bardziej ogólnie zdefiniowane ramy któregoś z tych gatunków, trafia do woreczka z napisem muzyka alternatywna. Ja zwykle jednak korzystam z dodatkowego klasyfikatora w postaci mojej żony. Pytanie: co Ty to znowu słuchasz?, na które raczej i tak nie oczekuje odpowiedzi, jednoznacznie i bezapelacyjnie określa alternatywność wykonawcy, stopniowaną kątem wykrzywienia twarzy przy owym pytaniu. Najnowszy album Ralpha Kamińskiego, Młodość, uzyskał dość znaczne wykrzywienie.

Zacząłem może trochę powierzchownie i mało delikatnie, ale to tylko dlatego, że ja sam mam zgoła inne odczucia. Owszem, nie mogę nazwać tej płyty łatwą, nie ma na niej materiału godnego znalezienia się na liście przebojów przeciętnej kapeli weselnej, nóżka sołtysa raczej też nie podskoczy do tych dźwięków na święcie cebuli przy gminnym domu kultury. Ale jest na niej coś takiego, co, jeśli tylko na moment zawiesimy wszelkie uprzedzenia, wedrze się w nas, ominie wszystkie zabezpieczenia i otworzy drzwi, o których mogliśmy nawet nie wiedzieć. Tym czymś są melodie.

Tak. Ten album mógłby się nazywać Melodyjność. Absolutna większość utworów stawia na łagodne i subtelne brzmienie pianina podkreślone, a zarazem współgrające z czystym i delikatnym głosem Ralpha. Każda kompozycja jest jak danie serwowane w drogiej restauracji, minimalistyczne, ale bardzo wykwintne, oparte na zaledwie kilku składnikach, ale składnikach najwyższej jakości, oraz po mistrzowsku doprawione przyprawami takimi, jak orkiestra smyczkowa, genialny wg mnie bas czy flet poprzeczny. Pojawia się nawet szczypta elektroniki.

Kolejną ogromną siłą tego albumu są teksty. W każdym z nich Ralph zawarł bardzo osobiste i w większości trudne historie. Skupiają się one głównie na rozliczeniu się z własną młodością, co z resztą sugeruje tytuł całego albumu. Fascynuje mnie to, jak dobrze, w moim odczuciu, słowa dobrane są do tematu każdego z utworów. Słuchając ich nie trzeba przeciążać umysłu rozszyfrowując kolejne fantazyjne metafory rodem z notesu Katarzyny Nosowskiej, które ubierają niełatwe tematy w kolorowe ciuszki. Dostajemy szczerą i autentyczną emocję, samą i prawie nagą na środku sceny oświetlonej jednym, białym reflektorem. Dzięki temu opowieści o tak przemaglowanych już tematach, jak pierwsza miłość, trudna relacja z ojcem albo depresja, słucha się, jakby nikt inny nigdy wcześniej o tym nie śpiewał.

Ostatnim elementem, a zarazem dopełnieniem obrazu czystości i niewinności tego albumu, jest oprawa graficzna. A właściwie jest nią biel, dominująca na okładce, jak również w scenografii trasy koncertowej. Poza nią mamy jeszcze połyskujący srebrem kontur peruki, głównego elementu nowego wizerunku Ralpha, który na wzór David'a Bowie'go, eksperymentuje z tworzeniem swojego muzycznego alter ego. W książeczce znajdziemy standardowo komplet tekstów, kilka zdjęć oraz krótką notkę od autora. Wersja podstawowa zawiera jeszcze niewielki plakat artysty oraz kilka naklejek.

Trzeba przyznać, że Ralph, jako autor wszystkich tekstów i muzyki, oraz mając zapewne duży wpływ na projekt poligrafii, zadbał o spójność tych trzech głównych elementów. Dwa promujące single, czyli Kosmiczne Energie i Wszystkiego Najlepszego, zostały wg mnie perfekcyjnie dobrane w celu przyciągnięcia uwagi. Pierwszy z nich to chyba najbardziej efektowna kompozycja z całej płyty, drugi natomiast jest najlepszą zapowiedzią reszty piosenek. Żaden nie oszukuje i nie obiecuje gruszek na wierzbie. Moim faworytem jest utwór pod tytułem 2009, a szczególnie moment, kiedy Ralph śpiewa: I wyrwij mi serce i rzuć je na wiatr...

Sądzę, że jest to album dla ludzi wrażliwych, świadomych i wiedzących czego oczekują. Najlepiej chyba słuchać go samemu, nastroić się na jego melodie i znaleźć gdzieś w tych wszystkich historiach cząstkę własnej młodości.

   
Marcin

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jamiroquai - Tauron Arena Kraków - relacja

Teraz Polska (muzyka)