Muzyka a polityka

Co właściwie składa się na daną piosenkę? Pierwsze co przychodzi do głowy to dźwięki instrumentów, głos wokalisty i tekst. Wchodząc głębiej znajduję kompozycję, konkretny styl, nastrój, klimat. Na każdy z tych elementów niebagatelny wpływ ma autor, jego charakter, wspomnienia, przeżycia i wykształtowane przez nie poglądy. Po to w sumie jest piosenka, żeby przekazać jakąś emocje, żeby poruszyć jakiś niełatwy temat i spowodować w słuchaczu jakąś refleksje. No i wszystko super jak sobie taki artysta śpiewa o miłości, zdradzie, smutku, utracie, pszczółkach i kwiatuszkach. To są tematy do których wszyscy mają dość podobne podejście i wszyscy jakoś się z nimi identyfikują. Niestety są jeszcze szeroko pojęte poglądy polityczne. I tu pojawia się pewien problem ponieważ dyskusje na temat poglądów politycznych budzą najczęściej silne emocje z którymi większość ludzi sobie nie radzi.

Artysta też człowiek

To nie ulega wątpliwości. I jak każdy człowiek ma pewne poglądy na różne tematy. We współczesnym świecie nikt też nie może mu zabronić ich wygłaszania. To bardzo dobrze i tak powinno być. Dyskusja wydaje się bezcelowa, problemu przecież nie ma więc po co szukać dziury w całym. I z tym może też bym się zgodził, ale sam jestem człowiekiem, który ma swoje poglądy i czasem stoję sobie na takim koncercie, pławie się w pięknych i pozytywnych emocjach aż tu nagle w przerwie między piosenkami ten wspaniały człowiek stojący przed mikrofonem, autor tych wszystkich kompozycji które dają mi tyle szczęścia, zaczyna pierdolić takie głupoty, że ziemniaki mi gniją w piwnicy. I wszystkie te piękne emocje w pizdu. Albo czytam sobie jakiś wywiad w internetach a tam takie brednie, że zaczynam wątpić w ludzkość. Ktoś powie, że to mój problem i niestety ma racje. Ale to też mój tekst i gdzieś ten żal muszę wylać. Bo jednak w takich momentach przypomina mi się, że ta niezwykła i utalentowana jednostka to nadal tylko człowiek. I ma też prawo się mylić. Ale czy o tym pamięta?

Człowiek człowiekowi (nie)równy

Najczęściej, kiedy rozmyślam sobie na jakiś temat, to większość własnych argumentów jestem w stanie zaorać równie szybko, jak je wymyślam. Jakby każdy z nich był bumerangiem, który wyrzucony z własnej głowy natychmiast wraca i uderza w nią z hukiem. Trudno wtedy wyrobić sobie jakieś konkretne zdanie na dany temat a okrakiem na każdym płocie też nie można siedzieć. Bo to jest najczęściej tak, że jak jesteś neutralny to żadna strona Cie nie lubi. Ma to swoje plusy, mogę na przykład bez pomocy z zewnątrz próbować zrozumieć każdą ze stron konfliktu i na chłodno analizować argumenty. Niestety dostrzegam też, jak każda ze stron tego nie potrafi. I ogólnie łatwo zidentyfikować idiotów. Niestety polityka raczej mało ma wspólnego obecnie ze wspólnym zrozumieniem potrzeb, dyskusją i kompromisem. Tutaj zdecydowanie bardziej przydaje się umiejętność manipulacji jak największą grupą ludzi. Bo znacznie łatwiej oszukać ludzki umysł jakąś psychologiczną sztuczką niż przekonać go argumentami. O takich sztuczkach napisano już wiele książek, i co z tego? Ile teraz przeczytanych książek przypada na jednego Polaka miesięcznie? Jednak wydaje mi się, że nie jest najgorszy ten kto manipuluje innymi znając prawdę, ale ten kto święcie wierzy w te brednie i jeszcze uważa za swój obowiązek usilnie nawracać innych. Bo taki ktoś jest jak dziecko, naiwny i głupi. I trochę jak dziecku trudno mieć mu to za złe. Inna sprawa, że jest dorosły i powinien myśleć za siebie. No ale dobra, pół biedy jak jego zasięg ogranicza się do rodziny i przyjaciół i tak naprawdę oni wszyscy mają go w dupie. Ale jeśli zdobyło się już jakąś popularność to grono odbiorców znacznie się poszerza i jednocześnie staje się bardziej podatne. A popularność automatycznie nie zwiększa mądrości i inteligencji. Człowiek niby nadal jest człowiekiem, pieprzy farmazony tak jak wcześniej, ale tym razem ma znacznie większy wpływ. Niesie to za sobą dużo większą odpowiedzialność za to, co się mówi i robi. No więc taki gwiazdor, zdając sobie sprawę ze swojej omylności, powinien się kilka razy zastanowić, nie tyle co chce powiedzieć, ale też co wypada. Jeśli tego nie robi, to jego mniemanie o sobie wystrzeliło już chyba zbyt wysoko. Albo jest aktywnym i wysoko postawionym politykiem jednocześnie i ma bezpośredni dostęp do tego bagna. Nie wiem o żadnym takim (oprócz jednego wyjątku, który tylko potwierdza regułę). Więc skąd oni czerpią informacje, które pozwalają im z taką pewnością publicznie głosić idiotyzmy, występować w kretyńskich spotach wyborczych albo biegać w idiotycznych marszach blokując ruch w mieście? Ano jak my wszyscy, wyssali z "krwią" matki, przejęli od otoczenia w jakim dorastali, w którym obracają się obecnie, usłyszeli w TV, przeczytali na jakimś portalu internetowym albo na memie na fejsbuku itp. Teraz zadanie 1: weź czarny flamaster i zaznacz w kółeczku wiarygodne i niezależne źródła informacji spośród wymienionych. Ciężko potem ponownie wzruszyć się do głębi kolejnym wspaniałym utworem naszego ukochanego artysty, bo gdzieś tam jednak pozostaje niesmak. I tak kolejna, wydawałoby się idealna, intymna relacja kończy się i zostaje dziura w sercu, jak po zdradzie. Co robić? Jak żyć? Zmienić pracę? Wziąć kredyt?

Co robić?

Chciałbym to jakoś pozytywnie podsumować, ale tak jak już wspomniałem, teoretycznie nikt nikomu nie może zabronić wygłaszania swoich poglądów głośno. Niektórzy muzycy na pewno mają rację, ale którzy? Komu to oceniać? Jeśli ktoś ma z tym problem, to to jest jego problem i w sobie powinien szukać rozwiązania. Przestać słuchać, wyrzucić wszystkie płyty, odlubić na fejsbuku, odfalołować na insta lub po prostu olać i skupić się na tych miłych emocjach i wspomnieniach, które kiedyś zostały powiązane w głowie z daną melodią, tekstem lub człowiekiem. Lub też wysmarować posta na blogu. A patrząc na naszego idola biegającego po ulicach z banerami jakiejś partii do której postulatów jest nam daleko, machnąć po prostu ręką przypominając sobie po raz kolejny, że jednostki te wybitne są tylko w tworzeniu muzyki, względnie tekstów, a w całej reszcie to najpewniej takie same przeciętniaki jak większość. I tak samo można ich wyrolować. Tylko broń Boże nie wolno ich obrażać, grozić i wypluwać swojej frustracji w chamskich komentarzach w internecie. Bardziej słabej rzeczy sobie nie wyobrażam.


Marcin


Odpowiedź do zadania 1:     

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jamiroquai - Tauron Arena Kraków - relacja

Ralph Kamiński "Młodość" - kosmiczne melodie

Teraz Polska (muzyka)